Szereg wydarzeń na przestrzeni ostatnich lat w Kościele zapewne spędza sen z powiek wielu katolikom. A apogeum tego wszystkiego ma miejsce, ot kto by pomyślał, w Niemczech. Mowa oczywiście o Drodze Synodalnej, która jawi się nie tylko jako próba dostosowania Kościoła do narracji dzisiejszego świata, ale w istocie jest preambułą do nie pierwszej już schizmy w kościele niemieckim. Celowo użyłem słowa schizma, ponieważ przed obliczem herezji stoimy już teraz. 

Bowiem postulatami synodu są: błogosławieństwa par jednopłciowych, zmiana nauczania w kontekście seksualności człowieka, czy akceptacja postulatów ideologii gender, pełna inkluzywność dla zachowań osób LGBT, kwestia święceń kobiet, czy celibatu kapłańskiego. Nie będę pochylał się nad dwoma ostatnimi wymienionymi problemami, bo przy wcześniejszych wydają się postulatami, które poruszane są w Kościele dość intensywnie po Soborze Watykańskim II. Ale obok sztandarowych postulatów Der Synodale Weg, katolik nie może przejść obojętnie. 

Według biskupa Diesera. „To, co znajdujemy w stworzeniu, jest dobre. Homoseksualizm nie jest błędem Boga, ale jest przez Niego zamierzony w tej samej mierze, co samo stworzenie: Widział, że to było dobre, mówi się w historii stworzenia – tłumaczył biskup. To słowa katolickiego hierarchy, następcy apostołów, który winien był strzec doktryny katolickiej, pozwala sobie na frywolne, wątpliwie teologicznie stwierdzenie stojące w sprzeczności z opisem stworzenia z Księgi Rodzaju, ale przede wszystkim prawem naturalnym. Ale zostawmy to, w końcu ktoś może zarzucić, że opinia biskupa nie jest wcale niczym wiążącym i zdecydowanie jest to prawdą. 

Zatem przyjrzyjmy się bliżej postulatom drogi synodalnej. Jak podaje portal Opoka, tekst wykonawczy „Postępowanie z różnorodnością gender” przeszedł z poparciem 96% spośród 197 głosujących delegatów. Trzydziestu ośmiu biskupów głosowało za nim, a tylko siedmiu przeciwko niemu. Trzynastu wstrzymało się od głosu. Dokument wzywa do „konkretnej poprawy sytuacji wiernych interseksualnych i transseksualnych” w tym do zmiany ksiąg chrzcielnych, aby uwzględniały płeć niebiologiczną zgodnie z samookreśleniem danej osoby. Żeby było ciekawiej, rezolucja mówi o zakazie kierowania się „zewnętrznymi cechami płciowymi” jako kryterium „akceptacji mężczyzny jako kandydata do kapłaństwa”, co mogłoby otworzyć drzwi dla prób wyświęcania kobiet. 

Kolejnym radykalnym postulatem jest błogosławieństwo par osób tej samej płci. Nie chodzi tu o opiekę duszpasterską dla takich osób. Synodowi wyraźnie chodzi o aprobatę dla takich związków. Nie muszę raczej przekonywać, że taki postulat jest całkowicie sprzeczny z biblijnym opisem stworzenia, prawem naturalnym i katolicką nauką. Postulat jest jednoznacznie heretycki, przeczy objawionemu rozumieniu małżeństwa. 

Jak podaje portal omnesmag.com zatwierdzono trzy teksty dotyczące „nowej moralności seksualnej” – w pierwszym czytaniu, przy czym ostateczną decyzję odłożono do czasu przedstawienia ich, po różnych modyfikacjach, do drugiego czytania na następnym zgromadzeniu synodalnym – jeden z nich dotyczący „różnorodności seksualnej”, który zdaniem jednej z uczestniczek zgromadzenia Dorothei Schmidt „kwestionuje doktrynę o stworzeniu”. Żaden z obecnych biskupów nie podjął jednak krytycznej interwencji. Zatwierdzając ten tekst, zgromadzenie synodalne wzywa wszystkie diecezje do wyznaczenia przedstawicieli „LGBT” w celu „uwrażliwienia” wiernych na kwestie różnorodności seksualnej. Proszą też papieża o „otwarcie dla osób transpłciowych wszystkich posług związanych ze święceniami”. 

Oczywiście nie jest tak, że wszyscy hierarchowie Niemiec wyrażają się tu w sposób jednomyślny. Co paradoksalne, najwyraźniejsze głosy sprzeciwu idą również z Niemiec. Kardynał Müllera w wywiadzie dla tygodnika „Tagespost” jednoznacznie ocenił ceremonię błogosławieństw dla par jednopłciowych, praktyki, która odbywa się na porządku dziennym w Niemczech. Zaznaczył, że decyzja ta jest „nieważna i heretycka w treści, ponieważ wyraźnie „przeczy objawionemu rozumieniu małżeństwa, a także naturalnej, opartej na rozumie antropologii”. 

Kategoryczny głos sprzeciwu płynie ze strony Biskupa Athanasiusa Schneidera, który określił Drogę Synodalną w Niemczech nie tyle schizmatycką, co heretycką. Schizma bowiem jest odłączeniem się od zwierzchnictwa papieża, nieuznawania go za “Głowę Kościoła”. Herezja, jak naucza Kodeks Prawa Kanonicznego, jest uporczywe, po przyjęciu chrztu, zaprzeczanie jakiejś prawdzie, w którą należy wierzyć wiarą boską i katolicką albo uporczywe powątpiewanie o niej. 

Napomnienie braterskie popłynęło również ze strony biskupów polskich, konkretnie w osobie Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego. Bowiem pisze on w liście braterskim do Przewodniczącego Episkopatu Niemiec abp. Batzinga: “Mając na uwadze ową komunię wiary i historii między Polską a Niemcami, chciałbym wyrazić moje głębokie zatroskanie i zaniepokojenie informacjami docierającymi ostatnio z niektórych środowisk Kościoła katolickiego w Niemczech. W duchu chrześcijańskiej miłości pozwalam więc sobie skierować do Ciebie – jako przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec – ten pełen braterskiej troski list, w duchu współodpowiedzialności za powierzony nam przez Chrystusa depozyt świętej wiary apostolskiej”. W wywiadzie dla wPolityce.pl mówi : „Dziś wydaje się, że mamy do czynienia z największym kryzysem Kościoła w Niemczech od czasów reformacji”. 

I o ile biskupi niemieccy JESZCZE uznają zwierzchność papieża, to wielu z nich występuje całkowicie przeciw doktrynie katolickiej. Bo, czy można podważać prawo naturalne, które jest niezmienne, nie ulega transformacji, nie dostosowuje się do dzisiejszego świata. A droga niemiecka jest kierunkiem do podważenia tej prawdy, do popłynięcia wraz z narracją dzisiejszych ideologów. 

Co interesujące, znienacka przyszła długo wyczekiwana odpowiedź Papieża Franciszka na sytuację niemiecką. W liście skierowanym do papieża, autorki: teolog moralności Katharina Westerhorstmann, teolog Marianne Schlosser, filozof Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz i dziennikarka Dorothea Schmidt, które były uczestniczkami Drogi Synodalnej, ale w lutym tego roku wycofały swoje poparcie dla niej, piszą: “Droga Synodalna „poddaje w wątpliwość” podstawowe doktryny i nauki Kościoła katolickiego, a jej organizatorzy ignorowali liczne ostrzeżenia Watykanu.” W odpowiedzi papież pisze: „Ja również podzielam to zaniepokojenie licznymi konkretnymi krokami, które są obecnie podejmowane przez dużą część tego lokalnego Kościoła, a które grożą coraz większym oddalaniem się od wspólnej drogi Kościoła powszechnego” – napisał Franciszek.

Jest to jednak tylko odpowiedź na list zatroskanych katolików, a nie wyraźne, jasne i kategoryczne stwierdzenie przez Głowę Kościoła, że postulaty niemieckie nijak mają się do Nauki Kościoła, a jednoznacznie jej przeczą. W tych czasach głębokiego kryzysu, jaki toczy się nie tylko w kościele niemieckim, (ale tam przybiera najbardziej radykalną formę) katolicy oczekują od następcy Św. Piotra niewzruszonej walki o integralność nauczania, strzeżenia depozytu Świętej Wiary, a nie ulegania presji płynącej ze wszystkich zakątków świata. 

Nie chcę rozkładać w tym tekście wszystkich dokumentów Der Synodale Weg, bowiem byłaby to bardziej rozprawa niż krótka refleksja. Warto zdawać sobie jednak sprawę, że kryzysy w Kościele były, są i będą. Doktorzy i Ojcowie Kościoła w IV w. walczyli z bardzo groźną i wpływową herezją ariańską. I to w tym czasie kształtowały się pierwsze dogmaty ustanawiane na Soborach. W XV w. Kościół stał przed kryzysem rewolucji protestanckiej, wobec której nastała kontrreformacja, w której szczególnie odważną pracę wykonywał zakon niestrudzonych i wiernych Chrystusowi jezuitów. W średniowieczu na przestrzeni wieków powstawały różne spory związane z tronem piotrowym, mieliśmy papieży, którzy całkowicie sprzeniewierzyli swą misję, poddając się pokusom świata i swoją postawą demoralizowali cały Kościół od środka. 

Święci oddawali życie za wiarę, my wierni miejmy chociaż odwagę tę wiarę strzec. Sytuacja dzisiaj jest szczególna, bo jak zawsze w głębokich kryzysach Kościoła to hierarchowie stawali na wysokości zadania. Niestety trzeba to z przykrością stwierdzić, dzisiaj wielu z nich zawodzi. 

“Aby zło zatriumfowało, wystarczy, by dobry człowiek niczego nie robił”. 

Autor: Stanisław Ryba